Ilekroć pytałam osób, które miały okazję spędzać wakacje
na Lanzarote, co warto zobaczyć, zawsze słyszałam to samo: zdecydowanie musicie jechać do Parku Timanfaya!
Whenever I asked someone who has visited Lanzarote what is worth seeing there, I heard the same sentence: Timanfaya Park is an absolute must see!
Wejścia do parku strzeże figurka diabełka, zaprojektowana
przez Cesara Manrique. Diabełek ten stał się swoistym symbolem całej wyspy –
być może nawet popularniejszym niż jaszczurki...
“The parkland is entirely made up of volcanic soil. The
statue "El Diablo" by Cesar Manrique is its symbol.” (Wikipedia)
Nie chciałabym przytaczać tu zbyt wielu detali na temat
parku – jako ciekawostkę podam jedynie,
że ze względu na wyjątkową faunę i florę, wyrosłą na terenach polawowych, nie
ma możliwości indywidualnego zwiedzania Parku Timanfaya; dozwolony jest wjazd
tylko do miejsca, gdzie znajduje się jedyna w swoim rodzaju restauracja El
Diablo, serwująca dania z grilla przygotowane na znajdującym się wewnątrz małym
kraterze.
“Access to the park by the public is
strictly regulated to protect the delicate flora and fauna. There are one or
two footpaths, and a popular short route where one can visit by camel. There is
a public car park from which one can tour the volcanic landscape by coach using
a road that is otherwise closed to the public.” (Wikipedia)
Temperatura wewnątrz ziemi już na głębokości 20 cm jest taka, iż żwirek wykopany z tejże głębokości jest trudno utrzymać w dłoni, a przecież im głębiej, tym cieplej... więc woda wlewana do specjalnie wydrążonych kominów o głębokości 8-10 m, strzela wysokimi gejzerami wody lub pary. Zdecydowanie warto to zobaczyć!
“The volcanic activity continues as the
surface temperature in the core ranges from 100 to 600 °C at the depth of 13
metres (43 ft), which is demonstrated by pouring water into the ground,
resulting in a geyser of steam which is an attraction for tourists.” (Wikipedia)
I kilka ujęć zza okien autobusu - a to dopiero początek naszej wycieczki po wyspie....
And the few pictures taken from the bus - that's still only the beginning of our trip...
taki surowy, momentami księżycowy krajobraz, ale słońce pięknie się ślizga po lawowych wzgórzach i rozświetla ich wierzchołki. Naprawdę chciałoby się to zobaczyć na żywo.
OdpowiedzUsuńdziękuję Issko, naprawdę warto zobaczyć to miejsce... chociaż Ola była znudzona, stwierdziła, że woli Grecję od nudnych pagórków ;)
UsuńDoskonały krajobraz do kręcenia filmów - jak Iza pisze, na księżycu. Panorama z punktu widokowego fantastyczna. Piach, jego kolor przypomina mi korty tenisowe - nowa formuła z przeszkodami:) ? haha Zresztą cała kolorystyka Twoich kadrów jest fantastyczna! Pastele. Cudne !!! Gdybym miała tam malować, dodałabym lawendowy kolor. Dla równowagi mej psychiki jeno:)
OdpowiedzUsuń- nie wiem, na co narzekasz. Bardzo fajne zdjęcia.
Iw, w parku Timanfaya kręcono wiele ujęć do filmu "Gwiezdne Wojny" ;)
Usuńco do kolorystyki - używałam róznych metod obróbki, więc np zdjęcie 3 z serii autobusowej jest projekcją pseudohadeerową - w rzeczywistości kolory były mniej nasycone i smutniejsze....
Ale w końcu to ma być "moja wizja" - i tak to właśnie widziałam..... ;)
Obawiam się, że fiolety nie utrzymałyby się tam - za słaby grunt ;) a mnie zachwyciły wiszące nisko chmury, które jeszcze będę próbowała pokazać
I właśnie Twój zachwyt interesuje mnie najbardziej Rene, Gędźbo Moja !
Usuń;O))) zatem postaram się cosik jeszcze dorzucić z tych zachwytów.... ;)
UsuńJak zwykle super fotki... Widzę, że sformułowanie "złapać Pana Boga za nogi" ma od dziś też alternatywną wersję "złapać Diabła za ogonek":)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobają te nieliczne kępki zieleniny na połaci płaskiej odartej ze wszystkiego ziemi.
mizzar
"jak zwykle"?....bardzo dziekuje, ale... hmmm obawiam sie ze nick "mizzar" nic mi nie mowi... ;(
UsuńNo to juz wszystko wiadomo, a mialem szanse zostac Twoim osobistym stalkerem hehe
OdpowiedzUsuń