niedziela, 30 czerwca 2013

Friday in Paris

Mam dosyć spore zaległości… urlop tuż-tuż, a ja jeszcze nie opowiedziałam o naszym 30-godzinnym pobycie w Paryżu! Jak się okazało po powrocie – miałyśmy ambitny  plan, który zgodnie po powrocie oceniłyśmy jako ZBYT ambitny… chciałyśmy zobaczyć zbyt wiele miejsc, a miałyśmy zbyt mało czasu.
Przed wyjazdem przygotowałam sobie koszulkę z napisem „Paris, don’t dissapoint me”. Jako że była to moja pierwsza koszulka, źle oszacowałam gdzie powinien znajdować się napis, aby był dobrze widoczny; następnym razem pójdzie mi na pewno lepiej  ;)
Przed Wami kilka zaledwie ujęć z majowego deszczowego i zimnego piątku, mam nadzieję, że przed urlopem uda mi się wrzucić jeszcze choć kilka wspomnień…
 
It seems that I left my blog for too long… my holidays begin shortly and I still have not described our 30-hours tour of Paris! As we realized when we were back – we had a very good plan but it was too ambitious… We wanted to see too many places and we had too little time…   
Before our trip I had prepared my first hand-made T-shirt: “Paris, don’t disappoint me”. It was my first experience with this kind of project so I did not know where exactly the letters should be placed to be easy to read ;) I hope that my next project will turn out better… J
Below a few pictures made on a cold and rainy Friday in May. I hope that before my holiday I will have time to add some more Paris memories…


 

 
 
 
 
 
 
 
 

poniedziałek, 17 czerwca 2013

In Pink Mood

Nie należę do zbyt cierpliwych osób, więc już następnego dnia po otrzymaniu Glossy Box postanowiłam wypróbować otrzymane skarby. Tradycyjnie najpierw zakręciłam loki na prostownicy, a potem przystąpiłam do wykonania makijażu. Chyba dosyć odważnie zdecydowałam się położyć róż fluo na całą powiekę. Pod brwiami nałożyłam biały cień z różową perłą z mojej wysłużonej, mocno już wiekowej palety Dior, a tuż nad ruchomą powieką próbowałam wycieniować swój make-up jaśniejszym odcieniem różu firmy Kobo (piszę „próbowałam”, ponieważ cień okazał się zbyt twardy i oporny). Potem oczywiście kreska na powiece górnej nową kredką Jelly Pong Pong, i rozcieniowanie różowym fluo nałożonej wcześniej  pod dolnymi rzęsami kreski. Przyznam, że to ostatnie z góry uznałam za mocno ryzykowne, bo przy zmęczonych oczach obawiam się, że takie cieniowanie mogłoby mnie zupełnie pogrążyć, ale na szczęście oczy miałam wypoczęte, wiec zaryzykowałam. Chyba było warto, skoro nawet Ola Z. pochwaliła mój makijaż… a wszystkie zdjęcia wykonałam przy użyciu samowyzwalacza jakieś 6-7 godzin po makijażu.
Teraz konkluzje co do nowych produktów: cień jest świetny, ale miałam wrażenie, że ciężko sobie z nim radził na koniec dnia nawet wodoodporny płyn do demakijażu. Niemal się ucieszyłam, że nałożyłam go tylko na ruchomą powiekę, i że nie dostałam od Glossy Box na przykład zielonej wersji… ;o)  natomiast jak widać na zdjęciach – kreska nieco „odbiła się” na górnej powiece. Czy jest na to jakiś sposób?... nie mam pojęcia, ja tylko eksperymentuję, ale jeśli ktoś wie i podpowie, chętnie nauczę się czegoś nowego!
P.S. nie byłam pewna jaki róż i kolor pomadki dobrać do tego makijażu, więc różu nie użyłam w ogóle, a na zdjęciach są 3 wersje kolorystyczne pomadek. Która z nich podoba Wam się najbardziej?...
Without a doubt, I am definitely not a patient person. So it was obvious that I would use the new eyeshadow and eyeliner the day after receiving them from Glossy Box. Traditionally I started with curling my hair, then I focused on the make-up. I think it was a little bit risky and brave to lay my new fluo pink eyeshadow on the whole eyelid but if I did't try I would not know if it worked or not… Under my eyebrows I used a white eyeshadow with pink pearl glow from my old Dior palette, after that I tried to grade the bright pink Kobo eyeshadow above the eyelid (I wrote “I tried” as this eyeshadow proved to be too tough). Next I used my new Jelly Pong Pong eyeliner and graded the black line on my lower eyelid using again the fluo pink. I was aware that this was rather risky because using this colour when the eyes are tired makes them looking much more tired, but happily I was rested enough ;)  I think it was worth testing, because even Ola Z. wrote that my make-up is nice…
All the pictures were taken by me, using self-timer, I think at least 6-7 hours after applying my make-up.
Now is the best moment for summarizing the new products: the eyeshadow is very good, easy to apply and indeed it doesn’t fall down. But to remove it from my eyelid I used not only micelar water, but also waterproof make-up remover. I was almost happy that I received the pink version, not the green one ;) As for the Jelly Pong Pong eyeliner – as you may notice on the pictures – after a few hours on my eyes, it makes a second line on the eyelid. Does there exist any method to avoid this?... I have no idea, so I would be grateful for your opinion.
P.S. I was not sure which tone of blush and lipstick I should use for my brave make-up, so finally I didn't use any blush and I tested three variants of lipstick. Which one is the most suitable in your opinion, Ladies?...






Powyżej - szmika nr 1/ Shiseido lipstick nr 1 above
Błyszczyk nr 2/ Essense Glossy nr 2:


Lakier do ust nr 3/ YSL Glossy Stain nr 3:


"Słitaśne focie" według instrukcji Oli/ Sweet pictures monitored by Ola:


Almost backstage.... ;o)  :

piątek, 14 czerwca 2013

Glossy Box nr 3

Muszę przyznać, że Glossy Box nr 2 mnie rozczarował tak, iż myślałam sobie, że po otrzymaniu moich 6 pudełek nie przedłużę zamówienia. Dla porządku napiszę, że moje majowe pudełko zawierało próbkę  kremu aloesowego – dla mnie o zbyt aptecznym zapachu; płyn do ciała Balance Me –ok., ale bez emocji; nowy zapach Roberto Cavalli – w pięknej buteleczce, ale próbek perfum dostaję wiele podczas zakupów, a raczej z nich nie korzystam. Zdecydowanie produktem, który kupiłabym ponownie jest woda micelarna Dr Renaud – nie tylko doskonale usuwa makijaż, ale także ma piękny, malinowy zapach. I totalna porażka jak dla mnie – Cheek &Lips, który trudno rozprowadzić samymi ustami, a przy rozprowadzaniu palcem trwale brudzi skórę. Nie odważyłam się użyć go do policzków obawiając się, iż będę wyglądać jak rosyjska lalka, którą dobrze pamiętam z dzieciństwa.

I have to admit that I was really disappointed with the Glossy Box nr 2. The May edition made me think that I would not order the next half year edition. Just for chronology I will write what I found in the May box: an aloe vera  crème which smelled too much like farmacy for me; Balance Me body wash – which gave me a similar impression; the new Roberto Cavalli perfume – in a beautiful, sophisticated bottle, but unfortunately I don’t like this kind of fragrances and I do not like the perfume samples in general. I would definitely buy Dr Renaud's micelar water, which not only removes make-up very well, but also smells like fresh raspberries.  There was one product which was a total disaster – Cheek & Lips. I was not able to spread it on my lips. When I tried to do it using my fingertips – I only made them dirty (and difficult to clean). I did not have enough courage to try it on my cheeks – I imagined immediately that I would look like the Russian dolls which I remember from my childhood, with circular, pink dots on their cheeks… no way!  


Dzisiaj kurier dostarczył mi Glossy Box nr 3, i aż się cała rozpromieniłam… Niezupełnie z powodu maszynki do golenia, dorzuconej dla klientów VIP, ponieważ nigdy nie używałam i nadal nie używam maszynek. Ucieszyły mnie pozostałe elementy pudełka, z których niektóre już wypróbowałam.
W czerwcowym pudełku znalazłam suchy szampon o tropikalnym zapachu – zawsze chciałam wypróbować taki produkt, ale żal mi było kupować coś, co może mi zupełnie nie pasować – więc z przyjemnością go przetestuję przy najbliższej nadarzającej się okazji.
Olejek rozświetlający Pat & Rub nie tylko pięknie się mieni na skórze, ale także ma bardzo przyjemny zapach. Cena niestety trochę odstrasza.
Zalotka Emite ma ciekawy design i 3 dodatkowe silikonowe osłonki w kolorze pink ;) w tym samym kolorze dostałam cień do powiek Make-up Studio. W dołączonym do Glossy Box opisie przeczytałam, że cień się nie osypuje i jest trwały – ja mogę dodać, że świetnie się prezentuje na powiece, i na pewno użyję go w połączeniu z bledszym różem, a także w wersji ciemniejszej makijażu – z granatem.
I wreszcie mój faworyt z czerwcowej edycji – kredka Jelly Pong Pong. Produkt 2 w 1, może być używana jako eyeliner, a także jako baza do makijażu smoky, podobno dosyć łatwo się rozciera.
Nie mogłam się oprzeć i od razu namalowałam nią kreskę na powiece – ma mocny, czarny kolor; lekko się ją prowadzi, i zdecydowanie będę teraz często jej używać!
Glossy Box – dziękuję, tym razem czuję się zupełnie usatysfakcjonowana ;)

Today I received the June Glossy Box and I felt really happy… not exactly due to the VIP gift - Venus gillette, because I have never used and do not plan to use Gillette. I was happy with the other elements of my box.
There was dry shampoo with a tropical smell – I wanted to try this kind of product before, but I never decided to buy it because I was not sure if this product would suit me. Now I will be able to try it.
The Pat&Rub illuminating body oil makes the skin shiny (but not too shiny!) and smells very nice. Unfortunately the price of this product is not so nice…
The Emite eye lash curler has a cool design – black curler with pink silicone rubber (3 spare rubbers attached) seems to be very soft and I hope it will curl my eyelashes into a perfect shape.
In my June Glossy Box I found more pink stuff– the Make-up Studio eyeshadow. I could not resist to use it as fast as possible – it looks very well on the eyelid, I am sure that I will use it not only together with pale pink, but also with navy blue eyeshadow.
And – Ladies and Gentlemen – my absolute favorite of the June edition: Jelly Pong Pong 2-in-1 eyeliner&shadow. Of course I tried it as well. Used as an eyeliner gives a deep black line and I am waiting impatiently to use my Jelly Pong Pong tomorrow and the day after tomorrow and the day after…..

Glossy Box team – thank you, this time I feel fully satisfied ;) 






niedziela, 9 czerwca 2013

The Brussels Gallery

Głównym celem mojego wyjazdu była wizyta w Paryżu, ale postanowiłyśmy z Kasią zajrzeć także do Brukseli… Na swoje usprawiedliwienie napiszę, że pogoda nam nie sprzyjała, oraz że Brukselę już wielokrotnie zwiedzałam… więc skupiłyśmy się raczej na shoppingu, oraz na zdjęciach przed pewną galerią. Po raz kolejny przestawiam moje ukochane bluzki ze spadającymi ramionami – tym razem w połączeniu z koszulką „bokserką”.
The main aim of my last trip was Paris, of course, but we have decided to spend some time in Brussels as well. My only excuse is that the weather was awful when we arrived there and I visited Brussels many times in the past so this time we focused on the shopping and on taking pictures in front of the windows of a gallery.
Again I would like to show you these lovely shirts with draped neckline – this time worn with a boxer shirt.
 


 
 
 
 I żeby nikt nie myślał, że Kasia jest jedynie alter ego, wymyślonym na potrzeby tego bloga – Ona naprawdę istnieje! :o)
Don't think that Kasia is only an alter ego I created for the purposes of this blog - she really exists! :o)
 
 
Mocno zaangażowana zwiedzająca?.... nieee, eksponat ;)  
Extremely involved into sightseeing?... nooo, just an exhibit ;)
 
 

wtorek, 4 czerwca 2013

In Green Mood


O ile mnie pamięć nie myli to swój pierwszy makijaż zrobiłam mając 17 lat. Zawsze uwielbiałam malować oczy. Wiele razy słyszałam, że do brązowych oczu najbardziej pasuje makijaż w odcieniach brązu, ale nigdy się z tym nie pogodziłam. Owszem, przez te wszystkie lata zawsze miałam chociaż jedną paletkę z brązami w swojej kolekcji, ale odcienie brązu wydawały mi się zbyt nudne; a ja chciałam, aby moje oczy były tym, co odwróci uwagę od całej reszty.
Uczestniczyłam wielokrotnie w kursach makijażu oraz zapisywałam się na makijaże, starając się podglądać pracę wizażystek i jak najwięcej zapamiętać. Zazwyczaj prosiłam o makijaż wykonany nowymi produktami, które akurat pojawiały się na rynku, i eksperymentowałam z kolorami. Ciągle zdarza mi się popełniać błędy, tak jak podczas ubiegłych wakacji, kiedy próbowałam zmiksować odcienie turkusu z żółtym. Drogie dzieci, nie róbcie tego w domu! :o)
Swój zielony makijaż bardzo lubię i myślę, że pasuje do mojego koloru oczu tak samo, jak makijaż w odcieniach brązów. Dlatego taki właśnie makijaż często wybieram na podróże. Każda podróż to nowe możliwości, nowa okazja do zdjęć, nadzieja na piękne kadry. A przecież kolorem nadziei jest właśnie zielony, więc jak mogłabym go wykluczyć ze swojej kolekcji?….
I am not sure if I am right but I think I did my first make-up when I was about seventeen. I always loved to do make-up – I treated it more as painting than as piece of before-work-duty. I heard many times that for my brown eyes a make-up in the shades of brown is the most suitable one. I could never agree with it because I thought about it as about some kind of judgment. Of course brown eyeshadow palette was always a part of my collection – but it was the most boring piece. I wanted to make my eyes the element which would definitely divert other people's attention from the rest of my body.  


I participated in many make-up courses and I asked in the shops for the new-trend make-up. I observed the work of the makeup artists and tried to follow them at home. It's obvious that I still make mistakes during my experiments – like when I mixed turquoise and yellow eyeshadows during my previous holidays… my gosh, dear children, don’t do that at home!!! But I like my green makeup very much and choose this colour often when I am going for a trip. Every trip opens new possibilities, new pictures, new hope for beautiful shots. Green is a symbol of hope so how could I choose another colour… ?